Słowo od prowadzącego:
Dziękuję Wam za przesłane teksty do modlitwy, dzięki którym mogły się odbyć nasze rekolekcje, bo głównie na tym się opieraliśmy.
Dziękuję Wam za spędzony razem z Wami czas Wielkiego Postu.
Dziękuję za przesłane świadectwa, za podzielenie się swoimi doświadczeniem wewnętrznym.
Dziękuję Osobom, które mi szczególnie pomagały.
Na przyszłość jakbyście mieli jakieś pomysły odnośnie rekolekcji czy też jakieś inne pomysły, to zawsze jestem gotów do pomocy czy realizacji przy Waszej pomocy. Piszcie śmiało.
Wasz o. Maciej
Pisałam intensywnie, choć często musiałam się do tego zmuszać, ale dzięki temu teraz widzę, jak dużo dostałam.
Zaczęłam z wielką radością i pragnieniem bliskości Boga oraz z ciekawością, jak w tym roku Bóg mnie poprowadzi. Było dużo przeszkód, ale udało się każdego dnia uczestniczyć w rozważaniu. Było kilka dni „słabych”, nawet takich, że zasypiałam w trakcie, ale też i wiele cennych poruszeń. Oto kilka z nich:
Bóg stawia na słabych – czyli mamy szansę nie tylko wtedy, gdy jesteśmy w super formie.
„Wierzcie w Ewangelię” – wciąż otrzymuję zachęty do jeszcze większej wiary i tu kolejna. Poprosiłam Boga, by mi pokazał te miejsca w Ewangelii, w których muszę bardziej uwierzyć.
Przypomnienie, że Bóg żył, żyje i żyć będzie.- umacnia i pociesza.
„Ojciec wie, czego wam potrzeba” – bardzo to pociesza, zwłaszcza, gdy trudno wszystko wyrazić słowami na modlitwie.
„Być może ten człowiek potrzebuje ciebie, byś to ty w jego imieniu zaniósł tę prośbę do Boga”. Dziękuję Bogu za tych, którzy za mnie się modlili i czuję zobowiązanie do zanoszenia próśb do Boga za tych, którzy sami tego zrobić nie mogą.
Wdzięczność dla Boga – za wiele rzeczy; m. in. za ochronę w niebezpieczeństwach, za to, że mimo wielu przeszkód nie utraciłam wiary, za nawracanie się, za to, że mam swoją „pustynię”, gdzie mogę w spokoju się wyciszyć.
Zobaczyłam parę swoich słabości, nad którymi jeszcze muszę pracować – ale wierzę, że z Bożą pomocą wszystko jest możliwe.
Olśnienie, że trzeba być uważnym na proroków „z własnego kraju”, by ich nie tępić, ale słuchać.
Pan Jezus pokazał mi, że wciąż za mało tęsknię za Nim i że jeszcze dużo muszę uczyć się w Jego szkole.
Pan Jezus pomógł mi załatwić 2 sprawy, które wciąż odkładałam na później.
Bardzo odkrywcze i sądzę, że nieraz się może przydać było rozważanie, jak to jest, że Mesjasz miał pochodzić z Betlejem, a Jezus przychodzi z Galilei. Powstał rozłam tam, gdzie nie było sprzeczności, tylko ludzie nie mieli wszystkich danych. Nieraz się o coś spieramy i są niepotrzebne rozłamy tam, gdzie wystarczy dopytać, zebrać więcej informacji i nie wydawać pochopnych sądów.
„Jakim jestem uczniem w szkole Jezusa”? – bardzo ważne dla mnie pytanie, które warto sobie stawiać każdego dnia.
Rozważanie o osiołku – pojawiła się prośba o rozwiązanie wszystkich więzów, które zatrzymują przed całkowitym zbliżeniem się do Jezusa.
Rozważanie o namaszczeniu Pana Jezusa przez Marię drogocennym olejkiem, co skrytykował Judasz. Wyobraziłam sobie, że jestem Marią i mówię do Judasza: „nie wtrącaj się, to mój olejek i mogę z nim zrobić co chcę, a tobie nic do tego”. Oprócz tego, że Go kochała, wolno jej było, bo brała ze swojego, a nie z cudzego.
Prośba do Pana Jezusa o wytrwanie w chwili próby i usłyszenie Jego głosu ze wskazówkami, gdzie iść.
Podziw dla pokornej służby Boga – Człowieka, który z jednakową miłością służy i mniej i bardziej wiernym i zdrajcy i temu, który się Go wypiera, a potem żałuje – każdemu.
Z Wielkiego Piątku – pojawiła się prośba, bym umiała bronić Jezusa w sobie, w innych ludziach, w przestrzeni publicznej. Podczas rozważania przyszły mi słowa z pieśni:
„i chodź ze mną zbawiać świat kolejny już wiek” – Pan Jezus w grobie, a mi się chce śpiewać.
Zmartwychwstanie – ludzie mogą odsunąć parę mniejszych kamieni z naszego życia, ale te największe – może tylko Bóg. Dla Niego nie ma żadnych przeszkód.
Szczęść Boże, Jezus Zmartwychwstał ! Prawdziwie Zmartwychwstał !
Kilka słów o moim udziale w rekolekcjach w życiu codziennym. Od czego by tu zacząć hmm.. chyba od konkretów, już samo podjęcie decyzji o wzięciu udziału było w tym roku dla mnie wyzwaniem bo „ten ktoś” komu zależy żebyś odpuścił cały czas szeptał – a nie wiem czy w tym roku warto? a może po co dawać sobie te postanowienie skoro znów zgrzeszysz, no po co w ten sposób coś obiecywać Jezusowi? a tak będziesz sobie jakoś żył z grzechami poczekasz do samego końca i pójdziesz do spowiedzi przed świętami, żeby już nie mieć pola manewru do grzechu tak podpowiadał! Fajnie, wygodnie i przyjemnie dla mnie. No to powiedziałem sobie nie! Wystartuje! I od samego początku było trudno a frontalne uderzenie nastąpiło już w 2 tygodniu rekolekcji 27 lutego gdzie wpadłem w coś z pogranicza opętania i takiego zamętu który doprowadził mnie do upadku! Nie potrafiłem oprzeć się pokusie wstrzemięźliwości seksualnej i doprowadziłem pod wpływem amoku do tej sytuacji i moje postanowienie legło w gruzach a szatan triumfował śmiejąc się w twarz! Upokorzył mnie, sprowadził do takiego dna w którym czujesz się beznadziejny, czujesz się nikim czujesz, że zawiodłeś Jezusa! Zmagałem się 4 dni z myślą czy nie rzucić tego wszystkiego, dać sobie spokój bo skoro raz już zgrzeszyłem w ten sposób to co stoi na przeszkodzie żeby znów to zrobić??? Nie mam problemu z alkoholem ale tak trochę poczułem się w tym grzechu jak alkoholik, któremu nie można raz się napić bo powoduje to opłakane skutki i znów zaczynasz pić w przełożeniu na moje znów zaczynasz grzeszyć, znów zaczynasz w to brnąć. Modliłem się ze spuszczoną głową przed moim Jezusem, którego mam na ołtarzyku i było cholernie trudno ale dostałem światło, dostałem szanse poszedłem do spowiedzi 4 marca i trwałem w naszych rekolekcjach.
Wybór był taki odpuścić i dać wygrać „złemu” czy zawalczyć o wybaczenie Jezusa i kontakt z Nim, wybieram to drugie, ja Twoje grzeszne dziecko, które Cie kocha, czasem na swój sposób ale zawsze wraca do Ciebie.
Podsumowując: upadłem, moja postanowienie mnie przerosło, doświadczyłem klęski ale i łaski przebaczenia Jezusa. Tak po ludzku, tak po mojemu nie jestem zadowolony z owoców tych rekolekcji – ciekawe jakie Jezus ma zdanie na ten temat? Napisałem dzisiaj te kilka słów bo uważam, że może to być ważne cenne dla innych rekolektantów a jeśli nie będziemy się tym dzielić to wszystko to będzie martwe a nie takie jest założenie.
Ps. Bóg zapłać dla Ojca Macieja za natchnienie Ducha świętego, za przekaz myśli Bożej i za posługę.
Pozdrawiam Damian
Drogi Ojcze
Od czasu kryzysu zdecydowanie gorzej funkcjonuje moja pamięć. Choć przyczyn tego jest, wg lekarza, sporo, nie zmienia to faktu, że w codzienności jest to przeszkodą, szczególnie gdy trzeba sięgnąć pamięcią wstecz. Książki, programy telewizyjne, filmy są wartościowe tylko „tu i teraz”, potem pozostaje tylko ogólne wrażenie. Staram się notować, gdy mogę, myśli, spostrzeżenia, wrażenia – nie da się jednak żyć z długopisem w ręku. Zdarza mi się więc modlić o lepszą pamięć bym mogła dzielić się tym co wartościowe.
Nie jest więc łatwe podzielenie się tym co podczas rekolekcji, choć robiłam notatki, by nie było to lakoniczne lub tylko emocjonalne. Jednak najważniejsze jest przekonanie: bez Boga nie da się żyć! Amen. Jezus towarzyszy mi na każdym kroku. Niestety mam świadomość, że za mało czasu Mu poświęcam, ale On jest przy mnie.
Wiem, że jestem umiłowaną córką Boga, dziękuję, że odnajduję w sobie owoce Ducha Świętego – o ileż życie jest wtedy prostsze.
Przeglądam notatki – niemalże na wszystkich tekstach znajduję podkreślone słowa, na niektórych wykrzykniki… Nie będę pisała na wszystkich. Najważniejsze już wiesz.
Dziękuję za obrazowe konferencje, przykład o patyczku, opowieść o diabłach, czadzie. Najbardziej poruszyło mnie odniesienie do Arki – chroń się w Arce, bądź w Arce czyli w bliskości Pana Boga pod czułą opieką Maryi. Podobnie jak prosty zabieg, który zaproponowałeś Ojcze w modlitwie Pod Twoją obronę – zmiana liczby mnogiej na pojedynczą, modlitwa osobista, we własnym imieniu – moimi prośbami, racz mnie wybawiać itd. Bardzo mnie to poruszyło, stało się naprawdę osobistą modlitwą.
Poczułam się zawstydzona, gdy powiedziałeś, iż jesteś przekonany, że nie ma wśród nas osób leniwych – jakie to były łaskawe słowa! Myślę oczywiście o sobie, gdyż są momenty kiedy muszę wyłączyć się z tego zacnego grona, gdyż bywam, niestety, bardzo leniwa Ojcze!
W rozważaniach pojawiło się zdanie by prosić o odwagę bycia głupszym wobec tego świata. Zdałam sobie sprawę, że ja faktycznie jestem głupsza wobec tego świata. Mało tego – jestem z tego dumna i taka chcę pozostać.
Jeszcze jedna refleksja drogi Ojcze. Przeczytałam zdanie: prośmy o umiejętność dostrzegania dobra. W tym samym czasie od mojego stałego spowiednika dostałam rozszerzenie pokuty – m.in. codzienne zapisywanie dobra otrzymanego i uczynionego. I jak tu nie wierzyć w działanie Ducha Świętego?!
Z Panem Bogiem
Jola
Rekolekcje Wielkopostne nie były dla mnie łatwe. Rozproszenia, trudności w wygospodarowywaniu czasu, brak poruszenia duchowego.
Trwałam, nie poddawałam się, dokończyłam.
Nauczyłam się z serca rozmawiać z Jezusem, zbliżyłam się do Niego w modlitwie i rozważaniach.
Zaczęłam świadomie żyć Słowem.
Dziękuję za wskazówki Ojcu Maciejowi, dzięki któremu dojrzale przygotowałam się do spowiedzi Wielkanocnej.
Dzięki Rekolekcjom mocniej poczułam potrzebę bycia z Jezusem, karmić się Jego Ciałem w Eucharystii, na co dzień zachowywać postawę chrześcijańską – tak naturalnie. KOCHAM CIĘ JEZU. DZIĘKUJĘ ZA TEN CZAS.
Danuta.
Rekolekcje – kolejne przyjście Boga. Dla mnie czas pokory i prawdy o moim ludzkim sercu. Wiele się wydarzyło. Podzielę się tym, co najmocniej zabiło w moim sercu.
Ile razy mam przebaczyć? Pytanie Piotra i moje. Kiedy pochylałam się nad tym Słowem, powróciły słowa, gesty, twarze. Powróciło spotkanie z osobami, z konkretnym człowiekiem, który skrzywdził, odrzucił, upokorzył. I wrócił powtórny ból. Zawrzały uczucia, emocje, wspomnienia. Położyłam rękę na sercu i przywołałam spojrzenie Jezusa, które przypłynęło do mnie w sytuacji mojego grzechu, zdrady, zagubienia. A w spojrzeniu Jezusa przebaczenie i miłość, tak bardzo zraniona przez mój grzech, i pokój… rozlewający się pokój. Wyszeptałam z głębi serca – i ja przebaczam, przebaczam po raz siódmy, trzydziesty, siedemdziesiąty…
Boże, miej litość nade mną. Celnik stał z daleka i bił się w piersi. Postawa prawdy, pokory, skruchy, uniżenia. Prawda o moim życiu powierzona Bogu w pokorze, uratowała moje życie. Dziś mogę powiedzieć – Błogosławione upadki, słabości, upokorzenia, które przyprowadziły mnie w ramiona Miłosiernego Ojca. Wszystko stało się łaską. Pozostał w sercu oścień, który o tym przypomina. Wszystko co mam i kim dziś jestem, to wszystko z Jego łaski.
Spojrzenie Jezusa z Kalwarii. Łamie we mnie wszelki opór. To co jest moim ja, stało się nieważne. Przestałam się bić i mocować z wolą Bożą. Przyjmuję to czego chce mój Pan. Oto jestem…To nie rezygnacja, to miłość.
Przez rekolekcje towarzyszyło mi spojrzenie Jezusa. Najmocniej doświadczyłam go w Betanii, na Ostatniej Wieczerzy, na dziedzińcu Piłata, na Kalwarii i w spotkaniu ze Zmartwychwstałym Panem. To spojrzenie przemienia, podnosi i prowadzi mnie do większej miłości.
Rekolekcje pokazały mi jak bardzo tęsknię za Eucharystią gdy nie mogę na niej być.
Że z adoracji Chrystusowego Krzyża przenika w człowieka Boże szlachectwo.
Dziękuję Panu Bogu za wielką łaskę Chrztu Świętego.
Dziękuję Panu Bogu za Matkę Kościoła, NMP
Dziękuję za rekolekcje,
Dziękuję za wspólną modlitwę.
Jezu Chryste proszę o łaski: szlachectwa, godności, honoru dla mnie i wszystkich ludzi.
Zosia D.
Właśnie w codzienności tak jak szukam Jezusa w codzienności…
W codzienności doświadczam jak żywe i aktualne jest Jego słowo i tego doświadczałam w tym czasie.
W codzienności doświadczam odrzucenia … choć boli ale czy mogę się dziwić skoro Jezus tego doświadczał nawet i przez najbliższych.
W codzienności doświadczam jak bardzo potrzebuje ”gadać i gadać aby się przed Jezusem wygadać i przed innymi by potem przy Jezusie szukać ukojenia… Wy tak się módlcie – Ojcze nasz.
W codzienności doświadczam – tak jak Przemienienie Jezusa dokonuje się na osobności tak i moje „przemienienie” dokonuje się w ciszy na osobności z Jezusem i przy Jezusie – adoracja, cisza, odpoczynek, rozmowa.
W codzienności doświadczam jak dokładnie w dniu gdy sytuacja lękowa i trudna … słyszę NIE BÓJ SIĘ MARYJO… i OD MARYI UCZE SIĘ ABY SIĘ NIE WYCOFAĆ ALE PYTAĆ.. JAK TO MA BYĆ..
W codzienności doświadczam że tylko wtedy gdy patrzę na Ojca proszącego o uzdrowienie syna słyszącego mocna odpowiedź Jezusa że to się da by znaleźć siłę i pokój w sobie i się nie zrazić , nie wycofać…
W codzienności doświadczam że choć idę za Jezusem tyle lat to podobnie jak Judasz pytam … (mocne doświadczenie) ile chcecie mi dać … nawet nie umiem wyceni ć ile wart jest Jezus, nawet aby się targować, że jest wart stokroć więcej…
W codzienności doświadczam jak COVIDOWA śmierć dwóch kapłanów przez których JEZUS mnie odnalazł zamknęła mnie w sobie. Siedziałam z „Nimi” przy grobie Jezusa. Trochę ulgi. Jezusa już nie ma w grobie ŻYJE. Ja jeszcze potrzebuję dotknąć ich ciał w grobie, bo to jeszcze boli –choć przecież doświadczam że są obecni.. Moje ja jeszcze nie umarło a Oni są szczęśliwi z Jezusem.
Rozważanie o upadku..(złamany kijek)
Dobrze to wie kto miał złamaną rękę nogę, operowane kolano, kręgosłup że czujemy zmianę pogody w tym miejscu, każde przeciążenie, wysiłek w tym słabszym miejscu.
Trzeba mieć uwagę na te miejsca.
Złamany kijek… upadek , grzech.
Upadając w grzech w jakiejś dziedzinie to staje się już słabsze.. upadamy i znów i znów…
Trzeba to miejsce „OBANDARZOWAĆ MODLITWĄ , SAKRAMENTAMI, ODDAWAĆ TO MIEJSCE JEZUSOWI ABY JE SKLEJAŁ , UZDRAWIAŁ…
CHYBA ZE MAMY ŁASKĘ TAK SILNEJ WIARY ŻE JEZUS DOKONUJE TRWAŁEGO CUDU UZDROWIENIA.
Mam na imię Kasia, lat 45. Jestem mamą trzech małych dziewczynek w wieku przedszkolnym. Pracuję w szkole, gdzie uczę dzieci muzyki. Mam dobrego męża.
Przed Rekolekcjami w Życiu Codziennym byłam bardzo zmęczona i smutna. Mój nastrój był powiązany z aktualną sytuacją „epidemiologiczno – polityczną”. Ciągłe kwarantanny z dziećmi, prowadzenie lekcji online i ograniczenia swobodnego życia, były przyczyną pewnego marazmu i zniechęcenia.
Byłam przywiązana do oglądania wiadomości i szukania rozwiązań problemów w świecie wirtualnym. Facebook był moją pociechą i rozrywką. Traciłam bezowocnie czas na wpatrywanie się w telefon lub ekran telewizora. Moim kolejnym bożkiem było jedzenie. Szczególnie tak po 21, kiedy cały „dom” już spał, ja mogłam rekompensować porażki swego dnia, dogadzając podniebieniu.
Był we mnie głód rekolekcji, bo wcześniej w moim życiu doświadczyłam już Rekolekcji Ignacjańskich i prawdziwego spotkania z Panem Jezusem. Znałam Ojca Macieja, który pewnego dnia wysłał mi zaproszenie na tegoroczne rekolekcje Wielkopostne. Bardzo się wtedy ucieszyłam. Mieszkam w Warszawie, więc możliwość uczestniczenia w rekolekcjach prowadzonych przez Ojca Macieja jest dla mnie zawsze szczególną łaską.
Zaczęło się od wewnętrznego zaproszenia, aby oddać coś Panu Bogu w „ramach” postu. Nie byłam w stanie dać zbyt wiele, więc dałam to „ z czego mi zbywało”, tzn. tak najmniejszym kosztem – postanowiłam, że w tym czasie nie będę aktywna na Facebooku.
Śledzenie wiadomości na Facebooku zajmowało mi ok.1-2h dziennie. Dość sporo czasu, by wykorzystać go na coś lepszego.
Modlitwa stała się czasem mego odpoczynku, wyciszenia i poznawania, co jest prawdziwą wolnością. Bałam się postu, a to oddawanie powoli poszczególnych rzeczy Panu Bogu, dawało miejsce na Jego bardzo konkretną miłość.
Na modlitwie zaczęły mi przeszkadzać obrazy z telewizji, których była „pełna” moja głowa.
Pomyślałam więc, że czas oddać Bogu ten czas. Przestałam oglądać telewizję. Wcześniej programem obowiązkowym było włączenie o 18.50 wiadomości na Polsacie, ok.19.00, przejście na TVN, by zakończyć wszystko wiadomościami TVP o 19.30 Po takiej dawce „wiadomości” byłam zawsze rozgoryczona i zła. Postanowiłam, że się od tego odetnę. Jedyne „wiadomości” jakie były ważne, to Słowo Pana Boga – bardzo konkretne, na każdy dzień. Słowo, które przynosiło prawdziwą wolność i przestrzeń we mnie samej. Uświadomiłam sobie, że na oglądanie telewizji też tracę bezpowrotnie czas, tak ok. 4-5h dziennie. Czas, który mogłabym wykorzystać na coś twórczego, np. spędzając go z moimi dziećmi. Pan Bóg „uśmiechną” się nad moją modlitwą i mogłam doświadczyć wolności i przestrzeni, którą daje przebywanie przy Panu Bogu. Wolność i przestrzeń, której tak bardzo brakowało mi w moim życiu codzienny. W zamkniętym domu, z dziećmi na kwarantannie, nieustannie krzyczącymi i tworzącymi jakiś wieczny hałas. Czułam się przytłoczona, jakby sufit stawał się coraz niższy, a ściany się kurczyły. Modlitwa, dała mi doświadczenie wewnętrznej przestrzeni, którą wypełnia miłość Pana Boga i nic już więcej potrzebne mi nie było. Dom pozostał taki sam, dzieci krzyczały dalej i dalej bywały nieznośne, ale we mnie już była „inna przestrzeń”.
Chciałam dać coś Panu Jezusowi w podziękowaniu. Zostały mi wtedy już tylko cztery piątki Wielkiego Postu. Postanowiłam, że będę w te piątki pościła. Nie lubiłam pościć, nie umiałam pościć. Kocham jeść, gotować i oglądać programy kulinarne. Bałam się postu, ale Pan Jezus uwalnia od każdego lęku. Ostatni raz pościłam ok.25 lat temu, gdzieś pewnie w liceum, lub nieco później. Pan Jezus przyjął moje cztery piątki i pozwolił mi się nimi bardzo ucieszyć. Byłam wolna od lęku. Pod koniec Wielkiego Postu Pan Jezus zabrał też z modlitwy moje wszystkie emocje. Nie miałam już żadnych poruszeń, natchnień, czy „konkretnych” doznań, ale wiem, że to cenne doświadczenie. Nie chcę mojej relacji z Panem Jezusem budować na emocjach i poruszeniach. Każdy, kto kocha wie, że miłość, to nie „motyle w brzuchu”. Kocham, czyli każdego dnia wybieram. Wybieram w wolności i w wierności.
Znam mego męża już 15 lat i przez te relację Pan Bóg też ciągle uczy mnie miłości i wolności.
Dzięki tegorocznym rekolekcjom Wielkopostnym stałam się wolnym człowiekiem. Na nowo wolnym. Nie boję się już kolejnych kwarantann z dziećmi „na mojej głowie”, nie boję się o przyszłość i o teraźniejszość. Jezus żyje! Jezus pokonał śmierć! Jezus pokonał moje lęki!
Nie lubię pisać świadectw… więc napisałam. Pamiętacie patyk, który łatwo przełamać w raz pękniętym miejscu? Prośmy Ducha Św. o bycie giętkim, o bycie elastycznym, plastycznym i zawsze w rękach Pana Boga! Zrób coś inaczej niż zwykle. Pozwól, by Pan Jezus Cię zaskoczył. Prośmy też o moc Ducha Św. dla naszego Ojca Macieja! Niech nam żyje 100 lat, ku Chwale Boga Ojca w niebie.
Pozostańmy w wolności i miłości Pana Jezusa,
Kasia
Ps. Nie wróciłam już do Facebooka. Tam się nic nie zmienia…a w Piśmie Świętym wrze!
Nie oglądam telewizji. Pewnie czasami w przyszłości wybiorę jakiś film, ale przed oglądaniem przejrzę recenzje ;). No i jeszcze kolejny „skutek uboczny”… schudłam 5 kg. Dla osoby z wieczną nadwagą, to fajne doświadczenie. ( ….a na świętach nie przytyłam – wszystkie babeczki wiedzą, o czym piszę) Buziaki z Warszawki!
Bardzo się bałam tych rekolekcji i całego Wielkiego Postu. Już w Popielec biblia otwarła się sama na tym miejscu co trzeba! I Pan zapewnił Mnie „Kocham cię, będę ci pomagał, będę zawsze z tobą, będę cię prowadził” i rzeczywiście czułam jak Pan prowadzi mnie przez ten czas. Każdego dnia uczestniczyłam we mszy św. przez Internet. W ogóle to od 15 października uczestniczymy codziennie na mszy św. przez Internet, a przed pandemią to każdego dnia w kościele już od wielu lat. Teraz bardzo się izolujemy z mężem i synem. Może wydawać się dziwne, ale pomaga nam to w wielu sprawach, które kiedyś były zaniedbane. Pomaga w lepszym poznaniu siebie. To trudny czas epidemii, ale nam pomaga Zauważamy inne sprawy niż kiedyś. Poznajemy się lepiej, świat zewnętrzny nie powoduje w nas takiego zamętu, bo mamy czas tylko dla siebie. Jesteśmy na emeryturze, syn pracuje. Mamy więcej czasu by się lepiej poznać. Jest to wspaniały czas mimo epidemii. W tym czasie też lepiej poznajemy Boga. Lepiej korzystamy z darów, które Bóg nam ofiaruje każdego dnia. Zauważamy cuda, które czyni każdego dnia. Dlatego te rekolekcje nazywam cudem bo upewniły mnie i nauczyły mnie, że Bóg jest przy mnie w każdej chwili mojego życia. Nauczyły mnie zauważać Boga we wszystkim co mnie otacza. Rozważanie słów ewangelii było budujące i pomagało spojrzeć na codzienność w inny sposób, w inny sposób również na bardzo grzeszną przeszłość. Pomaga radośnie patrzeć w przyszłość. Pomaga mi być bardziej czujną i bardziej rozważną. Pomaga mi lepiej żyć.
Twoje słowa ojcze Macieju na konferencjach były brakującymi elementami w puzzli, która teraz zaczyna powoli przedstawiać w moim życiu obraz Boga, którego zaczynam traktować jako rzeczywistość. Zaczynam Go lepiej rozumieć i innym okiem patrzeć na bliźnich. Bardziej poznałam Boga przez ten święty czas rekolekcji i Wielkiego Postu i pandemii. Był to bardzo dobry, budujący czas. Notatki moje bardzo się przydadzą na przyszłość. Zapisałam tam słowa, które bardzo mnie budują i pomagają. Dziękuję św. Ignacemu Loyoli, że takie rekolekcje nam zostawił, a Ty ojcze Macieju nam je dajesz przez swoją posługę. Był to czas wymagający, ale ja lubię wyzwania bo wiem, że nasz Zbawiciel potrzebuje nas Chrześcijan tu na swojej ziemi. Każda notatka to wskazówka, droga jak dalej postępować w swoim życiu w wielu sprawach. Te rekolekcje to recepta na życie, życie w Bogu, który czeka na każdego człowieka. Przykład takiej mojej notatki: „Panie Jezu jeżeli nie będę w ciągłej relacji z Tobą, jeżeli będę zapominać, że Ty jesteś zawsze przy mnie nie będę potrafiła być dla bliźniego dobra i miłosierna. Będę bliźniego ranić, zasmucać i sprawiać mu przykrość. Panie uzdolnij mnie bym trwała przy Tobie, bym zachowywała serce czyste, w którym będę wsłuchiwać się w Twój głos. Pomóż mi zawsze promieniować Twoją radością i nieść ją bliźnim. Uzdolnij mnie bym była dla bliźnich wsparciem, nadzieją, by moja postawa wobec życia budowała innych. Panie, daj mi trwać w Tobie. Ucz mnie jak innym ofiarować siebie i kochać miłosierną miłością. Panie, ratuj. Daj mi korzystać umiejętnie z tych darów, które Ty mi przygotowałeś i pomagaj mi pokornie dzielić się nimi z bliźnimi”.
Bardzo dziękuję za te rekolekcje.
Pozdrawiam, szczęść Boże —– Gabriela z Siemianowic
Był to błogosławiony wyjątkowy czas:-)
Szczególnie doświadczyłam bliskości i miłości Pana Jezusa. Jego pragnienia pięknego życia dla mnie. Jego Królestwa tu i teraz.
Nie były to takie tzw. duchowe uniesienia pełne emocji,tylko konkretne wskazówki… zobaczyłam że Pan Jezus w prosty sposób bardzo konkretnie mówi mi, co robić żeby żyć:-)
Zatem konkretnie 🙂
1) „My pościmy, oni nie – dlaczego? ”
Bardzo dla mnie ważne; by nie porównywać się, jedynym moim wzorem jest Pan Jezus. Porównywanie siebie z sąsiadką; rodzicami; moich dzieci do innych dzieci, mojego męża do innych mężów – nawet z pozoru niewinne,nigdy nie przynosi nic dobrego.
2) „a Wy za kogo mnie uważacie? ”
Te słowa napisałam sobie na naszej tzw. Tablicy ewangelizacyjnej w salonie i codziennie rano na nie spoglądam.
Uświadomienie sobie codziennie kim dla mnie jest Pan Jezus, bardzo pomaga ułożyć priorytety dnia 🙂
W tym rozważaniu była też propozycja podziękowania za dar wiary i tych którzy do tej pory prowadzili mnie do Pana Jezusa.
Osobiście podziękowałam kilku bliskim mi osobom za konkretne rzeczy. Też moim rodzicom, rodzicom mojego męża – co przyniosło bardzo dobre owoce w naszej relacji:-)
3) „Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie”. Ale zacznij od siebie!
Patrzenie na to, co sama mogę uczynić dziś moim bliskim, a nie czekanie na to, co oni mogliby uczynić dobrego dla mnie!
To są drobne rzeczy – zaniesienie z uśmiechem herbaty mężowi na górę do pracy, czas na zabawę w Lego z synem (choć nie czuję się w tym mocna – strażacy, policja, łodzie podwodne:-) , posłuchanie z 100% uwagą opowieści o przyrodniczych obserwacjach najstarszej córki, układanie po raz 35 wieży z klocków, którą co chwilę ze śmiechem burzy 2-letnia córeczka, czas na rozmowę z przyjacielem w ciągu zabieganego dnia itp. – zwyczajne rzeczy z których składa się zwyczajny dzień..
Szukanie sposobu jak mogę sprawić radość bliskim, zupełnie rozwiązuje problem rozczarowań z braku oczekiwanych czynów z ich strony:-)
I to jest „ISTOTA PRAWA I PROROKÓW”
Te słowa też bardzo pomagają mi ostatnio w wychowywaniu dzieci – kiedy zrobią sobie nawzajem jakąś przykrość – pytam ich czy chcieliby żeby siostra / brat zrobili im podobnie? A jak by chcieli?
4) „Dawajcie a będzie wam dane”
Dawanie siebie – trochę kontynuacja z punktu 3)
Pan Jezus pokazał mi że to dawanie siebie jest szczególnie owocne, kiedy generalnie nie chce mi się nic dawać; kiedy jestem zmęczona; zła, kiedy wszystko idzie pod górę; np w pracy było ciężko; wracam zmęczona, na dzień dobry najmłodsze dziecko rozwija histerię bo nie dostało ciastka przed obiadem, starsze są w trakcie kłótni, mąż nagle musi wyjechać na pilne spotkanie – wtedy danie siebie – w pokoju wejście w sytuacje, po kolei przytulenie dzieci; miłe pożegnanie męża, spokojne rozpakowanie zakupów i podgrzanie obiadu, potem rozmowa itd.. To jest możliwe tylko dzięki Panu Jezusowi. Bo sama z siebie w tej sytuacji zamknęłabym się w sypialni, przykryła kocem i została tam do kolejnego dnia 🙂
Pan Jezus mówi – „zaprzyj się sama siebie weź swój krzyż i mnie naśladuj”. Czy to jest łatwe? Nie jest 🙂 ale On wie, że to najlepsza droga dla mnie 🙂 Niesie dobre owoce.
5) ” Syn Człowieczy nie przyszedł aby mu służono ale aby służyć i dać swoje życie(…) ”
Służyć tzn. nie szukać siebie / nie szukać swoich ambicji.
Odkryłam gdzie w relacjach opierałam się na swoich ambicjach – w kłopotach szkolnych syna, w trudnościach z karmieniem piersią wszystkich moich dzieci – ten trud doświadczenia i zrozumienie mojej drogi zaplanowanej przez Pana Jezusa bardzo pomógł w możliwości służenia komuś konkretnemu w potrzebie w czasie połogu
6) „na te słowa wszyscy w synagodze unieśli się gniewem ”
Pan Jezus utwierdza w przekonaniu że czynienie tak jak On mówi jest słuszne nawet jeśli wielu się to nie spodoba… Mam robić ” Po Jezusowemu”
W tym czasie miałam dużo okazji czynienia tak, jak rozeznawałam że spodoba się Panu Jezusowi – np w kwestii relacji z rodzicami dzieci przygotowujących się do Sakramentu Pierwszej Komunii
7) słowa z konferencji Ojca
-Co to jest pobożność.. Czynienie ” po Bożemu ”
Uświadomienie ze to Pan Bóg zaplanował dobro, które mam czynić współpracując z Jego łaską!!!
On już to zaplanował a ja jestem narzędziem 🙂
-myśl Ojca O czadzie… Bardzo pilnuje by nie odpuszczać Namiotu Spotkania; modlitwy małżeńskiej. Wiem bo doświadczyłam nie raz że zaczyna się od jednego dnia a kończy na tygodniach bez słowa Pana Jezusa. Na mnie martwej i martwej relacji z mężem – braku jedności. To jest zaczadzenie czyli śmierć
Wyobrażenie sobie tego mechanizmu na przykładzie czadu jest bardzo dobre.. Nie chce śmierci.. Wystrzegam się czadu.. Nie daje sobie łatwo wykraść czasu na spotkanie z Panem Jezusem .
8) Ewangelia O uzdrowieniu chromego w sadzawce .
Z podpowiedzi do tej modlitwy – by być wdzięcznym za to co mam, co „przychodzi samo”.
Bardziej dostrzegam co mam niż to czego mi brakuje.
Pokazywanie tej prawdy dzieciom, które szczególnie bardzo widzą brak np. własnej komórki; nowego zestawu lego itd itd…..
9) ” Zaraz przy wejściu znajdziecie”
Pan Jezus daje mi proste znaki.. Nie mam szukać daleko.. Mam szukać rozwiązań i światła na 1 krok.. Na teraz.. Po raz kolejny przypomina mi bym nie wybiegała w przyszłość.. To bardzo jest mi potrzebne.
10) namaszczenie Pana Jezusa drogocennym olejkiem przez Marie
– doświadczenie że Miłość nie patrzy na zysk że w Miłości się traci.
Mam dawać to co mam najcenniejszego.. Mój czas.. Porzucić szukanie mojego komfortu.
11) Radość zmartwychwstania!
Bardzo doświadczyłam radości zwycięstwa naszego Pana Jezusa .
Pan Jezus pokazał mi odsunięty kamień. Często myślę stając przed problemem że to będzie ciężkie i nie do zrobienia.. I martwię się jak niewiasty zdążające do grobu, jak poradzę sobie z karmieniem.. Bo jest duży. A PAN JEZUS POKAZUJE, ŻE KAMIEŃ JEST ODSUNIĘTY.. To było moją wielką radością!!!
Kiedy podczas Wigilii Paschalnej nasz parafialny chór śpiewał „Zmartwychwstał Pan i żyje dziś blaskiem jaśnieje noc.”
I że ja nie umrę lecz będę żyć.. I to (jak Ojciec mówi) „będę żyć moje życie!!!”.. Teraz.. Tak jak chce dla mnie Pan Jezus.. !!!
„Bądź jak dziecko wobec niego.”
Jakiś czas zastanawiałam się nad tym, czy będzie właściwe i potrzebne, aby podzielić się z Wami kilkoma myślami dotyczącymi rekolekcji w życiu codziennym. Ostatecznie rozeznałam, że jednak tak… chcę się podzielić, tym co ostatecznie jest „nieprzekazywalne”… a przynajmniej postaram się spróbować.
Ten czas był dla mnie niełatwy – nie tylko dlatego, że był przeżywany w okresie Wielkiego Postu, ale także dlatego, że przez znaczną część rekolekcji chorowałam na covid-19, co jest doświadczeniem zostawiającym mocny ślad, nie tylko na ciele, ale i na sercu i na psychice.
Wszystko to jednak nie stanowiło absolutnie żadnego problemu dla Pana Jezusa, żeby przychodzić z zaproszeniami do pogłębienia życia duchowego.
Mogę napisać, że tym rekolekcjom towarzyszył pewien refren wracający niemal każdego dnia – nie tylko w czasie modlitwy, ale także podczas całych rekolekcyjnych dni. Refren, który daje się zamknąć w jednym słowie: „posłuszeństwo”. W bardzo konkretnym, prostym wymiarze. A mianowicie…
Od wielu już lat doświadczam błogosławieństwa jakim jest korzystanie nie tylko z posługi stałego spowiednika, ale także z kierownictwa duchowego. Jestem przekonana, że bardzo wiele łaski, światła i duchowego pożytku przyszło dla mnie właśnie dzięki posłudze mojego kierownika duchowego.
Tym razem jednak Pan Jezus poszedł „dalej”… posługując się swoim Słowem, ale także Dzienniczkiem s. Faustyny, który był (i jest nadal) dla mnie w tych dniach duchową lekturą – wielokrotnie i z wielką siłą, a jednocześnie delikatnością zapraszał mnie do wchodzenia coraz bardziej i bardziej na drogę posłuszeństwa i zależności w kierownictwie. Zadziwiające jest to, że jednocześnie w żaden sposób Pan Jezus nie naruszał mojej wolności – kierując zachętę i propozycję, nie nakaz. To był taki czas prowadzenia mnie do zgody na to, aby bardziej jeszcze „oddać się w ręce innego człowieka”, aby ćwiczyć się w posłuszeństwie w małych rzeczach i sprawach, i dostrzegać w osobie kierownika samego Pana Jezusa, który przez niego właśnie chce działać i prowadzić moje serce do większej miłości. Aby „być jak dziecko wobec niego.”
Pewnie brzmi to kompletnie niewspółcześnie, i pewnie nie ma wiele wspólnego z mentalnością tego świata… a jednak mam jakąś wewnętrzną pewność, że ta droga, chociaż ogromnie trudna i wymagająca zapominania o sobie, porzucania starego człowieka (który bardzo chce być „nadsamodzielny” i „naddecydujący” o sobie) jest na ten czas właśnie dla mnie przewidziana przez Jezusa, abym rosła w Jego miłości.
To czym się dzielę jest zaledwie jakimś wycinkiem moich doświadczeń, bogatych, czułych spotkań z Panem Jezusem… zaproszeń, które do mnie w tym czasie skierował, a które wymagają jeszcze wiele namysłu, uwagi i rozeznania… Ale właśnie doświadczeniem zaproszenia do posłuszeństwa chcę się podzielić… wydaje się ono ważne.
Bogu zatem dzięki za to doświadczenie! Bogu dzięki za dar kierownictwa duchowego, za konkretnego człowieka, który podjął się trudu i odpowiedzialności towarzyszenia i pomagania w rozeznawaniu woli Pana!
A.
Moje dzielenie się owocami rekolekcji Wielkopostnych rozpocznę od końca, tj. przeżyciami związanymi z Liturgią Wielkiej Soboty.
Uczestniczyłam w niej będąc w ogrodzie kościelnym, korzystając z dobrego nagłośnienia i wspomagając się obrazem za pośrednictwem komórki.
Po raz pierwszy w moim nie tak krótkim życiu, czytania ze starego i nowego testamentu „wchodziły” do mojego serca i świadomości bez oporów, nie wydawały mi się za długie, zbyt liczne.
Odczuwałam, że Słowo Boże jest adresowane bezpośrednio do mnie.
Dziękowałam Panu Bogu za piękno tej Liturgii, za lektorów, którzy wspaniale czytali Słowo Boże i za możliwość uczestniczenia w tej uroczystości.
A fundamentem, do głębszego niż zwykle przeżycia Triduum Paschalnego, była dla mnie codzienna medytacja ewangelią z danego dnia. Systematyczność, pomimo zdarzających się trudności w znalezieniu czasu na modlitwę, była tym spoiwem, który zaowocował w swoim czasie.
Postanowienie wielkopostne a mianowicie : aby moje myśli i słowa były miłosierne, towarzyszą mi nadal. I dziękuję Panu Bogu, że wyczula mnie na to co mówię i pozwala odczuć, kiedy „zawalam” z nimi na całej linii i pomaga ponownie powstać.
Maryla
Szczęść Boże!
Rekolekcje w Życiu Codziennym dopiero co zakończone, podobnie jak i wcześniejsze, w których decydowałam się uczestniczyć, stanowiły dla mnie pomoc w pokonywaniu przeszkód, by systematycznie, codziennie spotykać się z Panem Jezusem w Namiocie Spotkania.
Był to czas, w którym uczyłam się przede wszystkim słuchać. Owszem, zdarzały się dni, kiedy większą część zaplanowanego czasu zbierałam myśli, odsuwałam rozproszenie. Były to męczące chwile, ale pojawiała się jednocześnie myśl, bym to nie ja prowadziła to spotkanie, ale by takie właśnie rozproszenie, z którym się zmagam polecić Panu Jezusowi i ofiarować Mu ten trud.
Dzięki takiej formie rekolekcji (tzn. z przygotowanymi przez uczestników rozważaniami) uświadomiłam sobie, jakim wysiłkiem jest przygotowanie rozważań.
Przeglądając notatki z obecnych rekolekcji byłam zaskoczona niejednymi zapiskami.
Podzielę się kilkoma z nich:
– Największym z przykazań jest miłość Pana Boga. A w odniesieniu i do Pana Boga i do ludzi, aby kogoś zacząć kochać, trzeba go poznać, przebywać z nim. Aby z kolei móc poznać, trzeba mieć CZAS dla drugiej osoby/dla Pana Boga oraz uważnie słuchać, by usłyszeć tę drugą osobę/Pana Boga.
– Poszukiwanie chwały u ludzi oddala nas od Pana Boga. Skupianie się na tym, bym została dostrzeżona (przez to co i ile robię dla innych) skupia mnie na sobie, prowadzi do myślenia o sobie, do egoizmu. A ten z kolei nie daje możliwości stawania w prawdzie o sobie samym. A przecież wszystko co mam jest zasługą jedynie Boga samego. Jemu chwała za dzieła, które czyni w nas i przez nas.
– Kiedy wysłuchałam Ewangelii w Wielki Czwartek mówiącej m.in. o tym, że Pan Jezus umył nogi uczniom – uświadomiłam sobie, prawdopodobnie kolejny raz, bym swoje powołanie bycia żoną, mamą, wypełniała z miłością. Chodzi o moje gesty bardziej niż mówienie. Ucz mnie Panie Jezu milczeć, tam gdzie to potrzebne.
Mam na imię Monika mam 37 lat i mieszkam w województwie pomorskim. Towarzyszyłam Ojcu w rekolekcjach przez cały okres. Drukowałam i czytałam oraz rozważałam naukę Naszego Pana. Często późnym wieczorem gdy już byłam bardzo zmęczona… ale tęskniłam za Bogiem.
Przez ten okres cały rekolekcji, bardzo zbliżyłam się do Pana Jezusa. Niektóre jego słowa.. bardzo mną wstrząsnęły…. pokazały gdzie teraz jestem i dokąd zmierzam…. a właściwie dokąd powinnam zmierzać.!
Wiele w życiu popełniłam błędów, starałam się je naprawiać z różnym skutkiem…. ale nigdy JEZUS nie był mi tak bliski jak teraz. Wiem, że jest obok mnie, wiem że bez Niego moje życie… jest niczym. Każdego dnia dziękuję Mu za to co mi dał!!!! Dostałam tak wiele…. mam dwójkę wspaniałych synów, cudowną pracę – jestem nauczycielem.
Ciężko w tych czasach być blisko Boga, staram się gdy tylko mogę chodzić do kościoła i modlić się codziennie. Czasami ta modlitwa.. nie jest tak głęboka jak bym chciała… szybkie dni .. dużo obowiązków… ale te rekolekcje bardzo mnie umocniły że Bóg kocha mnie taką jaką jestem i jest przy mnie i jedno wiem na pewno….. JEZUS ZMARTWYCHWSTAŁ! i to daje mi siłę na każdy dzień…
Bóg Zapłać za te wspaniałe rekolekcje…. ! Niech Bóg Wszystkim błogosławi!
Z Panem Bogiem
Monika
1. Przez cały czas rekolekcji czułam się prowadzona przez Pana Jezusa, tak jakby On sam mnie prowadził, przygotowywał czas na modlitwę. Tym razem łatwiej było mi z organizacją czasu niż poprzednimi razy. Głównie modliłam się rano, a gdy się nie udało rankiem to popołudniu lub wieczorem.
2. Jezus pokazał mi jak mocno działa w moim życiu, nawet wtedy, gdy było trudno – On był przy mnie. I jest teraz, gdy podejmuję nowe wyzwania zawodowe – widzę Jego prowadzenie i pokój, jakim mnie obdarza, znaki, jakie zsyła, to wszystko jest też okazją do uwielbienia Boga.…
3. Zobaczyłam, że mam trwać przy Jezusie niezależnie od okoliczności życia.
4. Było też poruszenie na modlitwie by być osobą bardziej wyrozumiałą w relacjach z innymi, szczególnie w kwestiach zawodowych z uczniami. I to mi się udaje.
5. W medytacji o miłosiernym Ojcu Pan Jezus zaskoczył mnie ukazując mi wielkość swojej miłości hojnie mnie wyposażając na drogę. Nawet, gdy odchodzę On obdarowuje mnie swym majątkiem – talentami. I mam wybór: mogę ten majątek pomnożyć lub roztrwonić.
Talenty, którymi zostałam obdarowana mają być rozwijane, przynosić ”zysk” dla Jego większej chwały. I znów zobaczyłam ich pomnażanie w kontekście zawodowym.
6. Kilkakrotnie pojawiła się na modlitwie wdzięczność za łaskę spowiedzi, stałego Spowiednika, za Eucharystię oraz za łaskę codziennego rozważania Słowa Bożego, za wytrwałość w medytacjach. Za tym zrodziło się pragnienie przylgnięcia i wsłuchiwania się w to Słowo, by Ono wyznaczało rytm dnia, by z Nim znosić trudy dnia codziennego i tak żyć by wypełnić Wolę Bożą.
Takie zawierzenie Słowu i oparcie się na nim pozwoliło rozwiązać trudna sytuację zawodową. Poruszenie z modlitwy: Uwierzyć i zaufać Słowu!
7. Podczas medytacji o Jezusie i kobiecie cudzołożnej, w blasku światła i miłości Jezusa, stojąc przed Nim zobaczyłam swój grzech i rodzące się w sercu zło. Prosiłam o oczyszczenie, o łaskę dobrej spowiedzi rekolekcyjnej (w parafii był to czas rekolekcji wielkopostnych).
Stojąc przed Jezusem, jako kobieta, uświadomiłam sobie, że w akcie poczęcia zostałam obdarowana wielką miłością przez samego Boga. Urodziłam się mając materialne ciało, przez, które ma się wyrażać miłość. Uwielbiałam Pana Jezusa w swoim ciele jednocześnie przepraszałam Go za budzącą się pożądliwość. Ofiarowałam Mu niewypełnioną miłość i dar ciała, który pragnie tą miłość wyrazić bym nie ulegała dalszej pokusie, by dobry Jezus ochronił to, co piękne wewnątrz i na zewnątrz. W tej złożonej ofierze prosiłam by wypełniła się Jego Wola w moim życiu.
8. Często w poszczególnych medytacjach pojawiało się głębokie pragnienie poznania i wypełnienia Woli Bożej w mym życiu (mocno to odbieram w kontekście realizacji planów zawodowych, by podjąć je z wiarą i odwagą otwierając się też na oferowaną pomoc).
9. Wiele razy „nic nie przyszło na modlitwie”. Wtedy po prostu wiernie trwałam przy Jezusie.
10. Doświadczenie wszechogarniającej miłości Bożej i największego uniżenia Jezusa jest moment, gdy klęczę u kratek konfesjonału i On łaską daną kapłanom, dzieli się ze mną swoją miłością przebaczając mi grzechy i wówczas doznaję pokornej służby Jezusa i wypełniania przez Niego Woli Ojca. I znów wdzięczność w sercu za sakrament pokuty i spowiedników.
11. Medytacja w Wielki Piątek, w scenie przesłuchania u Piłata, było poruszenie serca, że moje życie też ma być dawaniem świadectwa prawdzie. Potem pojawiła się dość mocno osoba bł. ks. Piotra Dańkowskiego i jego tortury, droga krzyżową aż po męczeństwo. Ostatnio sporo rozmyślam o tym księdzu i jego postawie.
Bogu niech będą dzięki za dar rekolekcji w życiu codziennym.
Joanna
„Oni również opowiadali, co ich spotkało w drodze, i jak Go poznali przy łamaniu chleba” Łk 24,35
Podczas tych rekolekcji wiele razy poruszało mnie Słowo Boże czy też słowo z konferencji Ojca Macieja. W połowie marca odszedł, ufam do nieba, mój tato. Cały czas do pogrzebu źle się czułam, niektórzy mówili, że może to Covid. Ja ciągle miałam nadzieję, że następnego dnia poczuję się lepiej, ale poprawa była niewielka. Skorzystałam z teleporady, ale dalej rodziły się pytania i niepokój, czy mogę pójść na Eucharystię, pogrzeb, spotkanie z rodziną? Dopiero w dniu pogrzebu, po modlitwie porannej poprosiłam męża o modlitwę o światło, jak mam postąpić? Po czym w posłuszeństwie i pokoju serca uczestniczyłam w całej uroczystości. Dzień pogrzebu był piękny, słoneczny, śnieg pokrył drzewa, krzewy. Eucharystii przewodniczył ksiądz Marcin. W homilii ksiądz Jan zapewniał, że „Nikt z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie
… w życiu, więc i w śmierci należymy do Pana (Rz 14,7)”.
Wszystko odbyło się w pokoju i ufności, że w ten sposób Pan Bóg okazuje miłosierdzie tacie i nam wszystkim. Naprawdę trudno mi wyobrazić sobie piękniejszy dzień pogrzebu. Na koniec dnia, a była to sobota, wysłuchałam konferencji Ojca Macieja, która poruszyła moje serce do wdzięczności i uwielbienia Pana Boga za ten wspaniały dzień. Odebrałam ją jakby była specjalnie dla mnie. W tej konferencji usłyszałam, żeby modlić się za wszystko, co nas spotyka (poranna modlitwa moja i męża). Wszystko, co nas spotyka, odnosić do Pana Boga, bo wtedy nasze całe życie będzie zakorzenione w Panu. Ojciec Maciej mówił też o zamykaniu pudełka z wydarzeniami, które nas spotkały w ciągu dnia i wysyłaniu takiego całego dnia do Nieba. Zachęcał do życia „tu i teraz”. Teraz jest czas zbawienia, nie wczoraj i nie jutro, ale dziś. Trudno znaleźć lepsze słowa na ten kończący się dzień. Doświadczenia tego dnia zbudowały moja wiarę, dały ufność, że to Pan Jezus jest z nami w każdej sytuacji, a Jego miłość i dobroć umacniają nas do życia.
Dziękuję Panu Bogu za dar tych rekolekcji, za to, że można było je odprawiać w życiu codziennym, za rekolekcyjny trud Ojca Macieja, który zachęcał do wytrwania, za wszystkich uczestników, którzy tworzyli wspólnotę modlitwy.
Chwała Panu Jezusowi!
Dla mnie te rekolekcje zaczęły się trochę wcześniej niż dla innych uczestników stąd też i trwały dłużej, ale tym samym i czas łaski z okazji rekolekcji był dłuższy. Już okres przygotowań przynosił owoce. Otwierał mnie na tchnienia i rozważanie czy pójść za nimi, bo są dobre i mogą przynieść owoce, czy też są nie dobrą podpowiedzią, którą trzeba odrzucić. Przygotowanie rozważań to czas szczególnego skupiania się na Słowie Bożym i te fragmenty Pisma Św. zostają we mnie najgłębiej. Czytam je często, czasami po krótkim fragmencie, rozważam, mogłabym to nazwać, że „noszę je w sobie”. Dowodem na to, że Słowo Boże jest żywe jest to, że kiedy przychodził dzień ze Słowem, do którego rozważanie przygotowywałam, na zupełnie innych myślach skupiała się moja uwaga, moje rozmyślanie nad danym fragmentem. Chciałabym, żeby mój codzienny Namiot Spotkania tak właśnie wyglądał. Częściej też modliłam się za innych, o odwagę do podjęcia wezwania napisania rozważań, o to żeby bez większych przeszkód szło do przodu i przyniosło największe owoce.
Ta część nie jest do upublicznienia, tak mi się wydaje….
Jak każdy czas rekolekcji i ten był czasem dobrym, owocnym. Był czasem otwarcia się na Słowo Boże, na weryfikację mojej modlitwy, czy jakości spotkania z Panem Jezusem w Jego Słowie, na spojrzeniu jakie owoce przynosi moja codzienność. Jak zawsze była chęć naprawy tego co idzie nie tak, czy stało się rutyną.
Czas rekolekcji był długi więc nie obyło się bez zniechęcenia, zmęczenia ale udało się wytrwać do końca i był owocny jak widzę po tym podsumowaniu, powtórce.
Po raz kolejny odnowiłam w sobie myśl, że modlitwa to spotkanie, dialog, ale i czas słuchania, może przede wszystkim właśnie słuchania. Nie muszę przy każdej okazji opowiadać czy przypominać czego mi potrzeba, czego brakuje i co bym jeszcze chciała, bo Pan Bóg zna mnie lepiej niż ja sama siebie. On mnie obdarowuje obficie, bo troszczy się o mnie z miłością. Uświadomiłam sobie, że za mało jest w moim życiu wdzięczności za to, co dostaję. Tu z pomocą przyszło mi też Słowo, że wdzięcznością będzie też dzielenie się dobrem z innymi. Pan Bóg obdarowując chce, abym nie zatrzymywała tego dla siebie ale dzieliła się dobrem, pomnażała je.
Dzielenie się dobrem to też służba, dawanie siebie drugiej osobie, dzielenie się sobą, to dzielenie się swoim czasem, słuchanie, otwarcie się na drugiego człowieka, patrzenie na niego z miłością bez osądzania jego zachowania, czynów. Pan Bóg na każdego patrzy z miłością i tego uczy i mnie. Bycie z drugim człowiekiem to także cieszenie się z jego sukcesów szczególnie wtedy, kiedy mi coś nie wyszło. To jest trudne ale nie niewykonalne.
Moim zadaniem jest przynosić owoce, jak najbardziej obfite w winnicy mojego życia, którą założył sam Pan Bóg. Trzeba mi pamiętać, że to On jest tu Gospodarzem, a ja pracownikiem, nigdy odwrotnie. Chcę podobać się Panu Bogu, a nie ludziom. Chcę działać, żyć, tak jak Jezus mnie do tego powołuje, a nie tak jak podoba się innym. Bycie sobą, poddanie się Jego woli, szukanie siły w modlitwie i współpraca z nim przynosi mi pokój.